
Podczas gdy neurotoksyny sinic mogły być przyczyną śmierci, większość ekspertów zewnętrznych, z którymi przeprowadzono wywiady, mówi, że dowody są dalekie od rozstrzygających. „Uznałbym to za możliwie zgodne z kliniczną, ale nie potwierdzoną diagnozą”, mówi Val Beasley, emerytowany profesor toksykologii weterynaryjnej, dzikiej przyrody i ekologicznej na Uniwersytecie Illinois Urbana-Champaign, który nie był zaangażowany w śledztwo.
A jeśli przyczyną była nowa toksyna z sinic, której naukowcy jeszcze nie zidentyfikowali? Albo wiele toksyn działających w porozumieniu w nieoczekiwany sposób? A jeśli zabójcą była nieznana choroba zakaźna?
Wobec braku ostatecznych dowodów, sceptyczni naukowcy twierdzą, że należy nadal szukać odpowiedzi. Nieudane próby mogą mieć fatalne reperkusje – nie tylko dla słoni, ale dla wszystkich dzikich zwierząt w regionie i wokół niego.
„Gdyby mieli więcej wiedzy i większą świadomość, mogliby zapobiec temu nie tylko u słoni, ale u innych cenionych dzikich zwierząt i u zwierząt domowych, a także narażeniu ludzi” – mówi Beasley.
Zbieranie i analizowanie dowodów
Ustalenie przyczyny masowych zgonów zwierząt jest notorycznie trudne, mówi Christine Gosden, genetyk medyczny z Uniwersytetu w Liverpoolu, w Wielkiej Brytanii, która nie była zaangażowana w śledztwo w Botswanie. Zauważyła ona, że Stany Zjednoczone potrzebowały ponad 25 lat, ogromnych sum pieniędzy i współpracy z międzynarodowymi ekspertami, aby naukowcy doszli do wniosku, że orły bieliki umierały z powodu wcześniej niezidentyfikowanego szczepu neurotoksyn sinicowych.
Aby ustalić przyczynę śmierci słoni, badacze zebrali i przeanalizowali dowody, w tym tkanki z organów zaatakowanych zwierząt, wodę z pobliskich źródeł oraz glebę na dnie otworów wodnych, gdzie czasami można znaleźć sinice.
Śledczy w Botswanie – z niewielkimi środkami finansowymi, trudnymi warunkami podróży i ograniczoną wiedzą krajową – od początku znajdowali się w niekorzystnej sytuacji. Do połowy maja 2020 roku regionalny zespół Departamentu Dzikiej Przyrody zbadał tusze i pobrał próbki, ale swój główny zespół z Gaborone, kierowany przez Reubena, wysłał dopiero sześć tygodni później.
Szkielet słonia, z nienaruszonymi kłami, leży w pobliżu innego otworu wodnego Okavango. Ponieważ wiele słoni zginęło w odległych miejscach i z powodu ograniczeń w podróżowaniu związanych z pandemią, odzyskanie próbki tkanki zajęło botswańskiemu Departamentowi Dzikiej Przyrody i Parków Narodowych kilka miesięcy…
Do tego czasu wiele ciał uległo rozkładowi, a identyfikacja świeższych tusz z samolotu była trudna. „Większość próbek zebranych w terenie nie była idealnej jakości – były stare” – przyznaje Reuben, ale mówi, że były „wystarczającej jakości”, by przeprowadzić konkretne testy.
Kabelo Senyatso, obecny dyrektor departamentu, który nie był na czele, gdy nastąpiło wymieranie, mówi, że rządowi weterynarze w regionie monitorowali sytuację i wzywali zespół ze stolicy tylko wtedy, gdy czuli, że potrzebują pomocy.
Ale Joseph Okori, który służył jako główny weterynarz departamentu dzikiej przyrody w latach 2005-2009, jest jednym z wielu ekspertów, którzy podejrzewają, że wysocy rangą urzędnicy zaczęli traktować sytuację poważnie dopiero po tym, jak uwaga świata skupiła się na setkach zgonów w Botswanie.